Oszukiwanie skali w akwarystyce


Zaglądając w szkło naszego bądź kolegi akwarium, poddajemy go subiektywnej ocenie: „jest super”, „jest kiepskie”, „niby jest fajne, ale czegoś za dużo/za mało…”. Niemal zawsze przy obserwacji podwodnego świata towarzyszą nam podobne spostrzeżenia. Rzadko jednak zastanawiamy się, dlaczego właściwie dane akwarium podoba nam się lub dlaczego akwarium pana z forum jest ładniejsze od mojego. Gdy już pojawiają się takie rozważania, wówczas sukcesu bądź porażki danego akwarium upatrujemy w faunie, florze, dekoracjach, oświetleniu, wielkości i transparentności szkła, jakości wody itd. Naturalnie takie rozważania są bardzo pozytywnym objawem akwarystycznym, gdyż świadczą o pewnym zaangażowaniu i ciekawości zgłębienia tajników akwarystycznych.

A czy słyszeliście kiedyś o pojęciu „oszukanie skali”? Według mnie jest to jedna z najważniejszych wzorcowych cech udanego akwarium, element bardzo niedoceniany, o którym się zapomina, a mający kolosalny wpływ na odbiór naszego zbiornika, budujący tę niewidzialną przewagę nad innymi zbiornikami. Co to właściwie jest? Nie mam pojęcia, czy istnieje fachowa definicja tego terminu, jednak pojawia się on czasami w potocznej rozmowie, podczas wymiany akwarystycznych spostrzeżeń. Dla mnie oszukanie skali jest stworzeniem takiego obrazu akwarium, jako całości, aby świat w nim zawarty prezentował się zdecydowanie większy niż jest w rzeczywistości, a jego odbiór, niezależnie od wielkości zbiornika, stwarzał poczucie głębi i przestrzeni, a nawet nieograniczoności. Umiejętność oszukiwania skali w akwarystyce jest z pewnością trudna i wymaga pewnej wprawy. Sądzę jednak, że część akwarystów posiada taką umiejętność wrodzoną (a właściwie posiada talent i wrodzoną łatwość tworzenia podwodnego świata odpowiednio sproporcjonowanego), część – wyuczoną popartą doświadczeniem, a część nigdy jej nie posiądzie. Istnieje na szczęście kilka prostych zabiegów, które ułatwią nam osiągnięcie tego jakże spektakularnego efektu.

Zanim przejdę do meritum – wyobraź sobie wielodzietną rodzinę dotkniętą gigantyzmem, gnieżdżącą się w kawalerce na poddaszu – no way! – zaraz Kasia Dowbor wraz z Dorotą Szelągowską spieszyłyby z pomocą, sytuacja wielce nieprawdopodobna. To dlaczego więc czasami widzimy palety/dyskowce (Symphysodon aequifasciatus) w „wieżowcu” wysokości 40 cm, skalary (Pterophyllum scalare) pływające w 54 litrach wody, pielęgnice afrykańskie (African chichlids) w europejskich domach mają powierzchnie dna 3500 cm kwadratowych, a wody arowan srebrnych (Osteoglossum bicirrhossum) to zaledwie 500 litrowe „oceany” (biedne arowany niczym Hannibal Lecter w „Milczeniu Owiec” próbują trzymać sztuczny fason) i wreszcie sumy rekinie (Pangasianodon hypophthalmus) w setce czy 70 sztuk mieczyków Hellera (Xipophorus helleri), platynek (zmienniak plamisty – Xipophorus maculatus) i molinezji (Black Molly) wymieszanych ze sobą w 96-litrowej pralce oraz 10 welonów (złotych rybek, którym ich właściciel/kat odebrał zdolność spełniania życzeń) w 72 litrach, które to ryby zawsze porównuję do woodstockowiczów szukających bez powodzenia wolnego toi toia!!! Normalne, prawda??? Wymienione tu przeze mnie smutne przykłady ignorancji, głupoty i niewiedzy ich właścicieli dotyczą zbiorników, które przytłaczają, przypominają przerybione szkiełka w sklepie zoologiczno-pogrzebowym, ale są niestety częstym zjawiskiem, którego powinniśmy unikać i które powinniśmy zawsze piętnować. Każdy chcący wejść do grona akwarystów powinien mieć pełną świadomość, że bierze odpowiedzialność za żywe, czujące stworzenia, które mają takie samo prawo jak ludzie do godnego życia. Jako właściciel mam obowiązek stworzenia im warunków najbardziej zbliżonych do naturalnych, a w naturze organizmy żywe mają odpowiednią przestrzeń do egzystencji (przepraszam za przydługi wstęp, ale nie znoszę przerybienia/zupy rybnej, a szczególności odpowiedzialnych za taki stan rzeczy).

Jak wspomniałem wyżej, mnóstwo zależy od umiejętności i doświadczenia akwarysty. Na co warto zwrócić uwagę i jak przy zastosowaniu kilku prostych trików zbliżyć się do osiągnięcia pożądanego efektu w akwarium, efektu świata przestrzennego. Jest to ważne z perspektywy odbiorcy, ale tak naprawdę jeszcze ważniejsze z perspektywy organizmów tam żyjących.

Aby osiągnąć pewien zaskakujący efekt w akwarystyce, warto zainteresować się przyrodą, zwrócić uwagę na otaczający nas świat, dostrzegać jego piękno i obserwować go. Tu z pomocą przychodzi nam XXI wiek i dzisiejsza technologia. Przykładowo, podczas spaceru po parku z dzieckiem za pomocą smartfona robimy kilka ujęć natury: drzew, krzewów, cieków wodnych, trawników itd. Może to być wyprawa do lasu, w góry, nad jezioro, wszędzie tam, gdzie wzrok przyciąga urokliwość przyrody. Dużo trenuję, biegam i w moim przypadku wygląda to tak: lecę sobie leśnym duktem, słońce chyli się ku zachodowi pomiędzy sosnami, myślę sobie: „O cholera, ale ślicznie, cudnie byłoby przenieść ten widok i zamknąć go w szkle”. Jeżeli w danym momencie nie posiadam przy sobie telefonu, próbuję zapamiętać obraz, jeżeli mam telefon, to robię zdjęcie i zapisuję je w folderze „Akwarium”. Folder to moja inspiracja, znajdują się w nim moje autorskie zdjęcia natury, zdjęcia zaczerpnięte z Internetu, a także foty Wielkich świata akwarystycznego (takich np. jak Takashi Amano) i ich przepiękne aranżacje. Dlaczego tak ważne jest obserwowanie środowiska? Świat odbierany przez nasze oko ma olbrzymią głębię i przestrzeń ograniczoną jedynie widnokręgiem, każda próba naśladowania przyrody w świecie zamkniętym z czterech stron szklaną ścianą wymusi na nas wysiłek odpowiedniego zaaranżowania powierzchni, którą mamy do dyspozycji, oraz stworzenia pewnego rodzaju iluzji.

Po pierwsze – umiejscowienie zbiornika. Zwróćmy uwagę, aby było to miejsce z przestrzenią, nieprzytłoczone zbędnymi szpargałami i dekoracjami, w którym szkło nie będzie przeszkadzać w codziennym funkcjonowaniu. Najbardziej spektakularne są zbiorniki, które stoją z dala od ścian. Rozumiem, że rzadko kto z nas ma taką możliwość, ale jeżeli tylko posiadamy zbędny metraż w wielkim domu, wykorzystajmy go – wielkie WOW gwarantowane. Spójrz, największe i najlepsze studia akwarystyczne tak właśnie umiejscawiają swoje zbiorniki, aby jak najefektowniej je prezentować, eksponować ich piękno i ścinać z nóg obserwujących. Akwarium może także krótkim bokiem być dostawione do ściany, tworząc jakby granicę pomiędzy pomieszczeniami, co daje ekstra efekt. Najczęściej jednak dostawiane jest tylną szybą i dodatkowo czasem boczną (z braku miejsca również tak jest u mnie). Wyobraź sobie baniak 150×150×75 cm pośrodku salonu (moje akwarystyczne marzenie, The Green Machine z Jamesem Finleyem na czele stworzyli takie cudo, do obejrzenia na YouTubie), nic dodać nic ująć, jedynie szaleć ze skalą! Po drugie – wybór odpowiedniego szkła. „Ile litrów ma akwarium, a jakie jest długie, a wysokie?” Czwarte pytanie pada jako ostanie lub zazwyczaj nie pada w ogóle. Dlaczego? Ponieważ statystycznie najmniejszą wagę przykładamy do głębokości naszego szkła. Według mnie jest to najważniejsza liczba związana z naszym akwarium i dlatego namawiam każdego, kto nosi się z zamiarem zakupu nowego tanka (jeżeli oczywiście warunki socjalne na to pozwalają – spora odległość od ściany oraz zajęcie większej powierzchni pokoju), aby przy wyborze szkła poważnie traktował głębokość – w rozumieniu od przedniej do tylnej szyby i na odwrót. Gdybym teraz kupował akwarium z zamiarem nabycia zbiornika o pojemności około 300 litrów, wybrałbym rozmiar 100×60×50 cm (długość × głębokość × wysokość), choć większość wybrałaby 120×50×50 cm. Dla mnie jednak 10 cm głębokości jest istotniejsze od 20 cm długości czy 10 cm wysokości, ponieważ daje nam poszaleć na głębi, a to pierwszy krok do oszukania skali. Nadmienię, że zawsze wybieram szkło typu OptiWhite o zwiększonej transparentności (osobiście nie wrócę już do floata), nigdy natomiast nie kupię tzw. panoramki – czyli akwarium z zagięta przednią szybą, bo skraca kąt widzenia, załamuje obraz, wnętrze akwarium oglądane pod pewnym kątem wygląda jak obserwowane przez denka od słoików – zdecydowanie nie polecam.

Tak jak Słońce jest ważne dla Ziemi, tak oświetlenie jest ważne dla życia w akwarium, roślin i ich fotosyntezy oraz efektów wizualnych odbiorcy. Dzień pochmurny, słotny jest smutny, nijaki i niegodny zapamiętania. Dzień słoneczny daje nam energię, dodaje życiu blasku i kolorytu. Dokładnie tak samo jest z akwarystyką. Odpowiednie oświetlenie jest niezbędnym elementem naszych podwodzi i przy tym niezwykle wspierającym zabieg oszukiwania skali. XXI wiek wychodzi nam naprzeciw i daje niekończące się możliwości oświetlenia akwa. Każda aranżacja potrzebuje odpowiedniego światła, dostosowanego do niej, a decydentami jesteśmy my i nasza wyobraźnia (gorąco polecam artykuł na fanpage’u Aquatic Dream Poland – „Aranżacja światłem” Kamila Hazy).

Po trzecie, dobór tła. Uff, nie jest to takie proste i oczywiste. Najczęściej stosowane są tła kolorowe lub jednolite zewnętrzne (przyklejane na tylną szybę) czy tła wewnętrzne strukturalne, które według mnie zabierają zbyt dużo przestrzeni i głębi wewnątrz akwarium. Osobiście często stosowałem tło czarne (przyklejane na olej lub płyn do mycia naczyń). Lubię je, ponieważ tworzy mroczny klimat i czarna głębię. Z tłem Mist-mgiełka, przyklejanym na klej producenta, próbowałem dwa razy i nigdy nam nie wyszło. Sadzę, że wygląda super, jednak u mnie zawsze pojawiały się pęcherzyki powietrza, a to dyskwalifikacja estetyczna. Od pewnego czasu jednak zamiast półprzezroczystego Mista stosuję inny patent, sam na niego wpadłem przez przypadek. Tylną szybę akwarium odsuwam od ściany na około 10 cm, na wymienioną ścianę przyklejam jednolite tło matowe (koryguje refleksy świetlne) w kolorystyce pasującej do wymyślonej wcześniej koncepcji (preferuję białe, czarne, a ostatnio popielate). Tło naklejam na wysokość górnej krawędzi lampy (wysokość akwarium plus odległość lampy od górnej krawędzi szkła). Dlaczego tak robię? – przestrzeń pomiędzy tylną szybą a ścianą dodaje mi centymetrów, których brakuje w akwarium, a optycznie zwiększa głębię zbiornika, oświetlenie tworzy ciekawe układy na ścianie pokrytej tłem. Ponadto taka wolna przestrzeń umożliwia nam kolejny myk – podświetlenie tła. Stosuję zazwyczaj lampy RGB na pilota, dzięki którym mogę stworzyć efekt wschodu i zachodu słońca, turkusowe wody, błękit oceanu czy granatowy mrok, właściwie niemal wszystko, co tylko sobie wymyślę. Udany trik, gdyż przy różnym świetle odczucie głębi jest inne, skala szaleje. Urozmaica moje akwarium i powoduje, że znudzenie nim nadchodzi znacznie później.

Po czwarte, osprzęt, który montujemy na ściankach akwarium. Mam tu na myśli wloty i wyloty filtrów, grzałkę, termometr, karmniki automatyczne, falowniki, jonizatory, dyfuzory i induktory CO2 i czego tylko dusza zapragnie. W moich jeziorkach redukuję ilość tych urządzeń do minimum, gdyż nie są one piękne i nie zawsze są potrzebne. Termometr i grzałkę zawsze w sezonie zimowym mam w gotowości, jednak szyba akwarium to nie choinka, więc nie wieszam ich bez potrzeby. Jedynym stałym koniecznym elementem są części filtra oraz w bardziej wymagających zbiornikach (typu high-tech) dyfuzor dwutlenku węgla. Najestetyczniej wyglądają szklane przezroczyste rurki (pod warunkiem, że regularnie o nie dbamy), ponieważ nie zaburzają w negatywny sposób skali, jednak ja zawsze przy czyszczeniu węży je tłukłem (drewniane łapy). Dobrą alternatywą są rurki aluminiowe, są smukłe i trwałe, nie rzucają się w oczy (pożądana cecha), a wyglądają naprawdę dobrze. Owszem są drogie, lecz prawdopodobnie najbardziej optymalne, jeżeli zależy nam na estetyce, a przede wszystkim na utrzymaniu naturalności akwarium

Czarne elementy będą nam przeszkadzać przy zastosowaniu jasnego tła (dobrym tego przykładem jest jeden z moich zbiorników), lecz przy zastosowaniu ciemnej oprawy jest już zupełnie inaczej. Pamiętajmy o najważniejszym – redukujmy liczbę dodatkowych sztucznych elementów do wyłącznie niezbędnych, a te, które są konieczne, ukryjmy w odpowiedni sposób (kamuflaż przydatny nie tylko w armii), ponieważ – umówmy się – szpecą, dodając sztuczności, a sztuczność w akwarystyce jest wielce niepożądana. Jako ciekawostkę wspomnę, że najlepsi akwaryści świata, wysyłając zdjęcia swojego akwa na konkurs, usuwają wszystkie nienaturalne elementy. Zdjęcia konkursowe są ich pozbawione – sprawdźcie na grafikach internetowych.

Kolejny etap „oszustwa” to ukształtowanie podłoża. Na pierwszy rzut w tworzeniu naszej wymarzonej aranżacji (pierwsza część naszej pracy wewnątrz akwarium) idzie właśnie podłoże. Młodzi, a czasem doświadczeni akwaryści wspierają się kalkulatorami podłoża, za pomocą których obliczają ilość podłoża (wartość podana w litrach) na pojemność akwarium (np. baniak 100×60×50 cm, 5 cm z przodu, 10 cm z tyłu – około 45 litrów podłoża). Dodatkowo w sieci można znaleźć uogólniającą informację, że minimalny poziom podłoża dla roślin wynosi 4 cm. Pamiętajmy jednak, że te minimum 4 cm dotyczą głównie roślinniaków w ich przedniej części. Tworząc aranżację z mało wymagającymi roślinami czy też z roślinami o krótkim systemie korzeniowym, można tego podłoża użyć mniej. Podobnie, gdy nasz aranż nie przewiduje roślin w danym miejscu akwarium, lecz np. plażę – tam piasku możemy nasypać, ledwie zasłaniając dno. W moim odczuciu przy tworzeniu aranżacji pierwszym błędem jest pokrycie całego dna tą samą warstwą podłoża, sztampowe 40 mm z przodu, z tyłu oraz po bokach. Jeżeli uda nam się odpowiednio pofałdować „podłogę” (dla przykładu: 7-10 cm przy tylnej, 1-5 cm przy przedniej szybie, lewy bok widocznie wyższy od prawego), stworzymy przestrzeń bardziej urozmaiconą niż przy ułożeniu podłoża bez przewyższeń. Warto zapamiętać, że wraz ze wzrostem głębokości akwarium wzrasta warstwa podłoża, kolejny trik dla oszukania skali.

Hardscape – czyli martwa natura w akwarium. Według mnie jest to najciekawszy element pracy w akwarium. Zazwyczaj tworzymy go na sucho, zanim zaczniemy napełniać zbiornik. Przodują tu drewno i skały. Ostatnio tworząc nową aranżację w bańce 90×40×40 cm, miałem potężny zgryz, ponieważ posiadam efektowny korzeń i nieco na siłę chciałem umieścić go w mizube (mam do niego sentyment). Po wielu próbach upchania go zdecydowałem, że jego czas nadejdzie, ale tylko wówczas, gdy będę miał do dyspozycji znacznie większy zbiornik. Już wyjaśniam, dlaczego go nie użyłem – zwyczajnie jest zbyt duży i za obszerny, ma raczej mało odnóg, które są pękate i grube. Przytłoczyłby cały odbiór waterscape’a. W zamian zdecydowałem się na gęste, cieniutkie, połączone ze sobą korzenie typu Red Moor, lekkiej konstrukcji, do tego jako bazę – niezbyt duże kamienie znalezione nad rzeką Bóbr. Całość jest raczej lekka i zwarta, choć szczegółowa, i tworzy sporą przestrzeń wewnątrz zbiornika pomimo jego niewielkich rozmiarów. Podczas próby oszukania skali bardziej pożądanym zjawiskiem jest umiar aniżeli przesyt. Dobierajmy skałki mniejsze, ale z większą ilością pęknięć i wzorów (Grey Stone, Dragon Stone, łupek drzewiasty), a drewno cienkie i lekkie. Oczywiście można stworzyć piękny pejzaż z „grubej dechy” i „wielkiej góry”, ale to już kwestia odpowiedniego doboru, ułożenia, trafienia na pożądany kształt pasujący do naszego zamysłu scenograficznego (najlepsi to potrafią). Dodatkowo pamiętajmy, aby nasz hardscape tworzył minimum dwa/trzy plany, był niesymetrycznie naturalny i kreował realny obraz 3D, np. przeplatające się na różnej wysokości i w odmiennym kierunku końce korzeni. Japończycy stworzyli nawet swoisty wzór układania skał w aranżacji typu iwagumi celem jak najbardziej naturalnego ich ułożenia, oszukania oka, a nawet nadania rangi poszczególnym kamieniom (oddawanie czci głazom, taka kultura, szanujemy).

Istotna jest flora. Korzystajmy z roślin małych i zwartych, których blaszki liściowe są liczne i mikro rozmiarów. Przy oszukiwaniu skali świetnie sprawdzają się: Glossostigma elatinoides, Micranthemum Monte Carlo, wszelkie eleocharisy, Anubias nana mini, Microzorium oskrzydlone, Rotala rotundifolia, Pogostemon erectus, Alternanthera reineckii mini red, Ammania bonsai, Hydrocotyle Japan czy najdrobniejsze mchy/Moses. Ich dobór jest szalenie istotny, gdyż w połączeniu z hardscape’em są główną dekoracją stworzonego przez nas świata oraz mają najistotniejszy wpływ na odbiór skali w nim zawartej.

Myślimy akwarium – mówimy ryby. Często, gdy znajomi, będącymi akwarystycznymi laikami, widzą moje dojrzewające akwarium, robią zdziwione miny, po czym wypalają; „Spoko to akwa, ale gdzie masz ryby?”. Ha, ha dla 99% populacji akwarium bez ryb to nie akwarium. Fauna to taka wisienka na torcie, błysk tarczy i świst miecza szybkonogiego Achillesa, ledowy młot Thora zatopiony w przedniej lampie nowego XC90. Jest to właściwie jedna z ostatnich składowych akwarium, jego tzw. ukoronowanie. Istnieją rozmaite kalkulatory doboru obsady do wielkości akwarium, typu 5 l wody na jedną rybę, 1 cm długości ryby na 1 cm długości akwarium. Są to sztywne schematy, raczej podpowiedzi, nie pewniki. Liczy się aktywność (ruchliwość), temperament (agresywne/łagodne), płeć i haremowość, rejon występowania, które głównie należy wziąć pod uwagę. Do brzegu jednak – zwierzaki mogą nam znacznie zarówno podwyższyć, jak i obniżyć walor estetyczny szkiełka. Zwróćmy uwagę, jak mały jest człowiek, ptak, sarna czy inne zwierzę w porównaniu z niewielką górą, drzewem czy leśną łąką, jak niewiele znaczy szczupak w Wigrach czy sum gigant w Odrze. Tworząc podwodny świat, a w szczególności akwaria typu mizube, ryuboku, iwagumi i ragwork, miej to na uwadze, traktuj pojedynczą rybkę jak taternika na szczycie Rysów, orła przedniego polującego nad zboczem Tarnicy czy sarnę mknącą przez niekończące się lubuskie lasy. Staraj się więc zachować minimum proporcji występujących w przyrodzie. Osobiście preferuję najmniejsze rybki, które instynktownie trzymają się ławicy (ławica to najbardziej spektakularny efekt, jaki daje w akwarium fauna), polecam razbory Hengela i Espei, mikrorazborę kubotai i nieco większe, ale chyba najbardziej ławicowe rhodostomusy, czyli zwinniki Blehera (ostatnio udało mi się kupić zaledwie pięć ostatnich sztuk i majątek oddam za kolejne, bo skubane naprawdę lubią się przytulać do siebie).

Dobierając obsadę, szukajmy rybek z jednego kontynentu i nie twierdzę tu, że każdy ma mieć akwarium ściśle biotopowe. Rybki z Azji niech pływają w azjatyckim towarzystwie, z Ameryki Południowej z Inkami. Z pewną dozą wstydu przyznam się w tym miejscu, że niestety wymienione zwinniki pływają u mnie w jednym akwa z pandkami i razborkami (razbory zostały mi ze zrestartowanego pseudoholendra, a na podorędziu nie miałem akurat nikogo zaufanego, komu mógłbym je oddać, a o wysyłce w grudniu już nie wspomnę), na szczęście gatunki te na razie się „dogadują”, a moja rola w optymalizowaniu im parametrów.

Zawsze najważniejsze są wymagania naszych ryb, ich zdrowie i samopoczucie. Mając na uwadze oszukiwanie skali, trzeba powiedzieć, że istotny jest styl i rejon poruszania się wybranych przez nas ryb. O co właściwie chodzi? Dla przykładu – przy obsadzie trójgatunkowej proponuję wybrać: małe rybki denne – obstawiam niewielki gatunek kirysków (ich królestwem jest dno) – plus dwa gatunki rybek ławicowych, które zajmą odmienne rejony akwarium. Idealnie byłoby, gdyby jedne upodobały sobie górną część tylnej szyby, a drugie – środkową przedniej. Jest to trudne do osiągnięcia, jednak fora obfitują w doradztwo, warto więc poszperać i przy odrobinie szczęścia i sprzyjających warunkach może się uda. Superefektownie wyglądałaby tak poruszająca się obsada, współgrająca z florą, stworzonym przez nas krajobrazem – pełna symbioza podwodnego życia. Ubarwienie ryb także jest ważne, dobieramy je zgodnie z naszym gustem, nie zapominając jednak o wystroju i barwie tła, które zastosowaliśmy. Pamiętajmy także, aby nie szaleć ze skorupiakami i mięczakami – rozsądnie z ich rozmiarem i ilością.

Dodatkowo warto otworzyć akwarium. W szczególności otwarte Opti White sprawia wrażenie tafli wody bez szyb i pozornie wydaje się większe. Pokrywa zabiera efekt tak samo jak ściany i narożniki, według oka „zabiera centymetry”, odbiera lekkość całości. Niewątpliwie jednak posiada także swoje zalety: kumuluje światło w szkle (wartościowe lumeny pozostają w granicach szyb; ekstra efekt w nocy, gdy pali się tylko niewielkie światło pod pokrywą), rzadziej „coś” wpada nam do wody i najistotniejsze w kontekście ławicówek – hamuje ich samobójcze zapędy (przy otwartym akwarium wkalkuluj straty). Przy zbiorniku otwartym oświetlenie zawieś powyżej szkła tak, aby lampa nie miała z nim styczności, a właściwie była pomiędzy nimi przestrzeń minimum 20-30 cm (przy takim zabiegu dopełnij zbiornik po same falbany – niemal na równi z górną krawędzią, efekt wyłażącej wody piorunujący, skala wyprowadzona w las). Jeżeli nie lubisz dyndających lamp, użyj przezroczystych nóżek lub skromnych aluminiowych stojaczków. Dbaj o czystość oraz jakość wody!!! Cały twój trud zniweczą brudna woda oraz zapylone szyby. Dobry akwarysta jest zdyscyplinowany, nieco pedantyczny i cierpliwy. Nie ma tu miejsca i czasu na lenistwo, zapominalstwo, ignorancję i bałaganiarstwo. Podczas każdej podmiany (średnio raz w tygodniu, nie piszę tu o zbiornikach dojrzewających) przecieramy szyby, usuwamy resztki roślin i jeżeli zachodzi taka potrzeba, odmulamy dno (nie grzebiemy w podłożu bez wyraźnych wskazań), pilnujemy parametrów wody. Dążymy do osiągnięcia efektu „wody kryształ” (o tym w innej opowieści). Bez czystych szyb, podłoża i wody zapomnij o OW, zapomnij o skutecznym oszukiwaniu skali, zapomnij o akwarium. Może brzmi to nieco brutalnie, lecz porządek musi być! To takie absolutne smaczki, które wspierają oszukiwanie skali, twór, który zawsze przykuwa wzrok (często nierozumiejącego go odbiorcy), jakże niedoceniany, rzadko omawiany, a pożądany w akwarystyce.

Powyższy artykuł to zbiór moich wyłącznie subiektywnych obserwacji, analiz, przemyśleń i odczuć. Pisząc go, nie korzystałem z żadnej literatury (z wyjątkiem nazw łacińskich, których nigdy nie pamiętam). Źródłem było jedynie moje małe doświadczenie (od 2011 roku stworzyłem 12 zbiorników o różnej tematyce, poziom nowicjusz), przeczytane wcześniej publikacje akwarystyczne, których najciekawsze dla mnie fragmenty pozostały mi w pamięci. Wciąż szukam, eksperymentuję, analizuję, odkrywam i cieszę się akwarystyką. Uwielbiam przyrodę, a akwarium to moja mała przyroda (chyba że oszukam skalę, to już nie aż tak mała). Za wszelkie pomyłki i potknięcia przepraszam, ciągle się uczę, doskonalę i zawsze będę to robił, zdając sobie przy tym sprawę, że nie muszę mieć racji. Uważam, że wiedzy nie należy ukrywać w kieszeni, gdyż to nie pierścień Saurona, lecz należy się nią dzielić i o niej rozmawiać. Dziękuję za wytrwałość w lekturze i serdecznie pozdrawiam.


Dodaj komentarz


Autor
Marcin Jurek
Dzień dobry, nazywam się Marcin Jurek, byłem w brzuchu Mamy podczas stanu wojennego, więc być może dlatego dziś jestem żołnierzem zawodowym. Od urodzenia w moim rodzinnym domu znajdowały się akwaria, własność moich starszych braci oraz suczka bokserka. W międzyczasie miałem inne akwaria, chomiki, jaszczurki, świnkę morską i dwa psy. Ukończyłem…
Więcej
Artykuły powiązane
Technika  
Aquael Ultramax 2000
Marcin Jurek
23/11/2020
Technika  
Aquael Turbo – filtr wewnętrzny w dobrej cenie
Konrad Kozioł
25/02/2021
Technika  
Krewetkarium – jakie wybrać akwarium dla krewetek?
Krzysztof Szołdrowski
26/11/2020
Technika Technika Technika Chemia wody Chemia wody Chemia wody  
Moje roczne doświadczenia z Exaqua cz. 1
Arek A.R.A.
20/01/2023
Projekt i wykonanie: White Tiger
Przejdź do sklepu
Trzmiel.com.pl